Strony

poniedziałek, 16 listopada 2015

final

Wszyscy oni znikną kiedyś
W proch się obrócą, do piekieł zstąpią
Krew ze śniegu spijać będą
Patrzeć, jak iluzja płonie
Na drągu długim zawisną
I na pożarcie zostaną rzuceni
Oni dumni, niczym nie skażeni

Oni wielcy, ponad wszystko
Patrzeć będą na pogorzelisko
W rów wpadną, który ich pochłonie
A dwanaście lat w morzu
Tysiąca lat utonie

W snach ich będą nękać mary
Nóg się czepiać żałosne ofiary
Z krzykiem się obudzą
Sam na sam ze swoim lękiem
Wytrwale będą idei bronić
Lecz idea nie pozwoli im się schronić
Gdy ze snu się nagle ockną
Pośród ruin, w morzu krwi
Nic z ich raju nie zostanie

Lata planów, lata marzeń
Tysiące utopijnych wrażeń
Gęste lasy, tam, gdzie ich korzenie
Wczoraj były marzeniem
Dzisiaj celem, jutro więzieniem
Gdy już oni na wieki przepadną
Zaświeci pierwsza gwiazda
Nad historią szkaradną

niedziela, 18 października 2015

zginąć w oceanie

Nic cię nie chroni
Wszystko już się stało
Być może, bo tak właśnie
Stać się miało
Lecz ty wierzysz uparcie
I chcesz się schować
Teraz twoja nadzieja
Będzie ci drogę torować

Nie jesteś bezpieczny
Nie masz prywatności
Wrzucasz perłę do oceanu
Nigdy nie masz pewności
Czy ktoś tej perły nie zbierze
Jako cennej wiadomości
A będzie tak lub już tak było

Nic nie wiesz jeszcze
Nic cię nie uratuje
Nie zasłonisz się białym dymem
Ani wiekiem dziecięcym
Tłumaczenie tłumaczenia
Obmyślasz uparcie

Lecz po co to wszystko
Powiedz otwarcie
Gdy się dowiesz
Kto twą perłę złowił
W szoku będziesz wielkim

Świat jest za mały
Na różne popisy
Albo ty zbyt nieśmiały
Gdy chowasz się za kulisy

Na czym ci zależy
Przemyśl sobie wcześniej
Nie tłumacz się, proszę

Nie tłumacz, nie warto
Bądź dobrym prorokiem

Lub zgiń w okrutnym świecie



czwartek, 24 września 2015

nie ma świętości

Nie ma świętości
Nie ma zbawienia
Nie ma cudów ani olśnienia
Przeznaczenie zaś jest
I trzyma nas mocno

Znów nic się nie dzieje
Nie błyska iskierka
Lęki te same, myśli za dużo
Szlaban zamknięty

Niechcący ku rozczarowaniu
Kierujemy zawzięcie
I choć byśmy chcieli
Możemy nie zdążyć
Do świętości tu i teraz

Doceńmy przeznaczenie
To ono dba o nas
Z ukrycia obserwuje
Zna nasze fetysze
I historią kieruje

Nie ma zaś świętości
Olśnienia nagłego
Pamiętajmy
Nie ma życia wiecznego
Zaś droga długa i kręta
I kto każdy zakręt pamięta
Niech wyciągnie wnioski
A będzie to nowa zachęta



piątek, 7 sierpnia 2015

toxic species

Buduje pole magnetyczne jak domek z kart
Bogactwo kłamstw, które wszyscy już znają
Utajniona manipulacja
Kto tak potrafi?

W słodkich oczach świecą gwiazdki
Za którymi chce się podążać
Cukrowa różdżka machająca dookoła
I zbyt dużo zaczarowanych

Nie mój wybór, nie twój
Ja zawszę będę gdzieś naprzeciw
Potłuczone szkło i naga prawda
I co z tego?

W okrutnym świecie
Ma się bardzo dobrze
Włócznia nie przebija
Ani karabin nie strzela



sobota, 27 czerwca 2015

duszyczka i żołnierzyk

- To nie tak, że ja chcę się poddawać, ja tylko...
- Co, może czasu potrzebujesz? 
- No tak... To nie takie oczywiste, ja muszę dorosnąć, powoli zacząć coś zmieniać.
- Co chcesz zmieniać. Co powoli. Wszystko jest oczywiste, bierzesz swoją broń i idziesz na wojnę.
- To nie takie proste, to skomplikowane. Nie tak szybko.
- Życzę powodzenia. W ten sposób nie zdobędziesz niczego, ale może się kiedyś nauczysz...
- Ja się uczę! Wierzę! Muszę się tylko ze sobą pogodzić, bardziej zrozumieć, wiesz...
- Nie.
- To jak? 
- Normalnie, bierzesz karabin, celujesz i strzelasz. I z tego masz zysk.
- Albo go nie mam.
- Albo nie masz, ale jakieś doświadczenie zdobywasz.
- Ja bym chciała, ale o doświadczenie nie tak łatwo. Tyle przeszkód, a wydaje się, że nigdy się od nich nie uwolnisz. Cóż, próbuję.
- Wcale nie próbujesz. Wmawiasz sobie, że cokolwiek próbujesz, trzymasz się swojej krótkotrwałej fantazji, a zanim coś zrobisz, zapominasz, co chciałaś. Trzeba działać trochę szybciej. Na wojnie nie ma czasu i miejsca na... Przypomnij mi, jak się ta twoja taktyka nazywa?
- Nie wiem, nie mam taktyki, ja próbuję coś ustalić, ale nie zawsze umiem się tego trzymać...
- Stop, okej, zrozumiałem. Nie wiesz nawet, do czego zmierzasz. Jest gorzej, niż sobie wyobrażałem.
- W tej chwili myślę, że jesteś zbyt przemądrzały. Ty z kolei nie widzisz wielu rzeczy, bo wypierasz wrażliwość.
- Tak sądzisz? Wiesz, wbrew pozorom, mam jej pod dostatkiem. Tylko się tak z niej nie obnażam. To czasem niezdrowe.
- Co ty wiesz... Ale powiem ci jedno, poradzisz sobie. Tak to widzę...
- Ach, a jednak. Swoją drogą, jesteś bardzo uciążliwym przeciwnikiem. Walka z tobą wcale nie jest taka prosta, więc gratuluję wytrwałości.
- Rozumiem, że nie spoczniesz? A nie lepiej, byśmy się jakoś pogodzili, dopasowali?
- Ależ. Powiedz, jak sobie wyobrażasz naszą współpracę, to może się zastanowię.
- No na pewno się da! Musi!
- Musi! Da się! Ja będę! Ja zrobię! Będę! Ojjjj...! I trzymaj teraz na smyczy swoje nadszarpnięte nerwy.
- Wiem, że robisz to specjalnie.
- Noo, a gdyby nie?
- Przestań. Uczę się, a ty mnie wyśmiewasz.
- Gówno się uczysz. Ty tylko tańczysz i masz zaskakująco dobry rytm. Wiesz, jeden krok w przód, dwa do tyłu, dwa do przodu, jeden do tyłu. No i gdzie jesteś?
- Daj mi już spokój.
- Widzisz, widzisz?
- Nie wierzysz we mnie, ale ja też coś potrafię.
- Uwierzę, nie martw się o to, ale najpierw mi coś pokaż. Jeśli się na coś nadasz, może kiedyś dojdziemy do porozumienia, ale na razie tylko mi przeszkadzasz.
- Rozumiem, że mam się poddać?
- Mówiłem już, że jesteś uciążliwym przeciwnikiem. Jak na taką siebie, trzymasz się aż za dobrze. Tu się raczej tak łatwo nie poddasz, ale mam dobrą radę. Jeśli chcesz być użyteczna, odpuść sobie trochę i ustąp mi miejsca. Woda jest głęboka, a zbłąkanym duszyczkom łatwo w niej utonąć. Nawet się nie obejrzysz.
- Dobrze, dzielny żołnierzyku, w takim razie idź sobie na tę swoją wojnę, trzymaj się swojej dumy i wiedz, że dasz radę. Ja też jakoś muszę.
- Musisz. 

sobota, 25 kwietnia 2015

chemikalia

To wszystko są
Osobne części
Żadna z nich
Nie tworzy całości
Całość jest dziwna
Gdyż ledwo istnieje
Świat jej nie pojmuje
Ani ona świata 

Pełna beznadziei 
Część drażliwa
Z trudem kryje
Swoje słabości
A gdy już pęknie
Żałować będzie
Śmiechem okryje się sala

Druga zaś
Silna niby i dumna
Nie może się przebić
Choć czasem góruje
Ma pewne pojęcie
Które wciąż
Na nowo definiuje

Trzecia codzienna
Przeplata się 
Z pozostałymi 
Nie chcąc już dłużej
Być do bólu zwyczajną

Czwarta kolejne
Wzory znajduje
Pełna inspiracji 
Ciągle zapominana
Odchodzi choć chce
Być jeszcze oglądana 

Piąta mistyczka
Kurczowo się trzyma
Pięknej duchowości
Słabnie jej uścisk
Gdy napotyka resztę

Ustawia się coraz
Większa kolejka
A całość jak była
Tak jest
Niezmienna

sobota, 28 marca 2015

reinkarnacja

- Opowiedz mi o nim, proszę. To wszystko jest takie przedziwne...
- Prawie nic o nim nie wiem.
- Umarł, kiedy był już stary, prawda? Nie zginął wcześniej?
- Nie, to raczej niemożliwe. Nie jestem drugim następcą, jestem pierwsza. Prawdopodobne, że umarł w podeszłym wieku.
- Udało mu się uciec?
- Nie musiał uciekać, został tam, gdzie żył przez cały ten czas.
- Ale przecież cały ten proces, wiesz, tak, tak, ten dokładnie... To jego tam nie było?
- Jego to ominęło. Nie należał do tych, których inni musieli wtedy skazać i zabić. On nie miał tego typu win, był pod tym względem czysty. Mogę być mu wdzięczna, bo przekazał mi dobrą duszę.
- Myślisz, że tak do końca był... dobry? Przecież wtedy... no wiesz. No a jego stanowisko?
- No tak, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Musiał się ukrywać. Nie mówię, że niczego złego nie zrobił, być może czasem był zmuszony... Ale nie, wolę nie myśleć, przecież ja niczego nie wiem. Nie mogę tego pamiętać.
- I jesteś pewna, że nie był tym złym? Przecież tylu dało się omamić. On nie?
- Nie. Nie, na pewno nie mógł być jednym z tych, inaczej nie zostawiłby mi współczucia, wrażliwości, tolerancji...
- Nadal nie potrafię sobie go wyobrazić. Gdyby jeszcze był zwykłym obywatelem, ale nie, on miał inną funkcję, i właśnie dlatego coś mi nie pasuje.
- Bo nie wszystko musi być takie oczywiste. Ja po prostu wiem, kim on był, dla kogo pracował.
- I stąd twoje dziwne skłonności?
- To by je tłumaczyło. Wydaje się logiczne. Chciałabym się za niego przebrać i móc tak się zobaczyć przed lustrem.
- Nie sądzisz, że trzeba by usunąć parę drobnych elementów jego stroju? Wiesz, nie wypada...
- Nie, wszystko by było dokładnie takie samo. Nieważne, nie wyjdę tak przecież na ulicę. Ja tylko jestem ciekawa jakbym się poczuła mając na sobie takie rzeczy.
- Przerażasz mnie i w tej chwili nie wiem już, co tak naprawdę sobie myślisz i kim jesteś. Nie mam tej pewności, bo wydaje mi się, że za bardzo ciągnie cię w tę stronę. To nie jest dobre.
- Słuchaj, żadna materialna rzecz, bez względu na to, jakie symbole posiada i z czym się kojarzy, nie zmieni mojej osobowości i nie sprawi, że nagle stanę się kim innym. Wiesz, kim jestem i wiesz, że nigdy nie miałam złych poglądów...
- Nigdy? A te parę lat temu?
- Ach, wygłupiałam się, byłam głupiutkim dzieckiem i nie rozumiałam istoty rzeczy. To nie ma teraz znaczenia, zresztą nikomu o tym, całe szczęście, nie mówiłam. To nigdy nie było na poważnie, gardzę tym, naprawdę.
- No dobrze, wierzę ci... Tak właściwie nie mam powodu, by nie wierzyć, skoro znam cię na co dzień i widzę twoje reakcje i zachowanie. Nie, to by nie pasowało. Przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie, masz prawo mieć jakieś podejrzenia. Chociaż niesłuszne, ale masz prawo.
- Gdybyś mi o nim nie powiedziała, nie byłoby żadnych podejrzeń, to do ciebie zupełnie nie pasuje, przepraszam raz jeszcze. Wracając do stroju...
- Po prostu mi się podoba, chociaż nie powinien.
- Rozumiem. A wiesz cokolwiek więcej?
- Ja niczego nie wiem, mogę jedynie przypuszczać, lecz to wszystko wydaje mi się najbardziej logiczne, najwięcej tłumaczy. Przecież nie mam pojęcia, jak on się nazywał, jak wyglądał, gdzie dokładnie mieszkał, jaką miał rodzinę... Nie znam żadnego epizodu z jego życia, mogę zaś wyobrazić sobie nieco.
- Gdyby była taka możliwość, chciałabyś go zobaczyć? Dowiedzieć się tego wszystkiego?
- Być może po zobaczeniu stwierdziłabym, że pewnych rzeczy wolałam nie wiedzieć, ale tak, myślę, że tak. Chciałabym zobaczyć i wiedzieć. Ale to niemożliwe.
- Lubisz mówić w jego języku, prawda?
- Tak, uwielbiam, szalenie mi się podoba. Lubię go słuchać, brzmi fantastycznie.
- Emm, tego nie powiem. Brzmi okropnie.
- Takie twierdzenie jest dość pospolite.
- Wiem, ale co na to poradzę, dla mnie brzmi okropnie. Ale słuchaj, patrząc na ciebie, nie mogę uwierzyć, że...
- Dobrze już, przecież nie ma dowodów.
- Zastanawiałaś się, kim będziesz następnie?
- Nie myślę o tym, ale tu też mogę mieć pewne podejrzenia. Chociaż ja dopiero sobie na to pracuję. Wszystko mogę sobie jeszcze ukierunkować.
- A o nim będziesz wtedy jeszcze pamiętać?
- Myślę, że nie będę pamiętać nawet o sobie.