Strony

piątek, 23 maja 2014

obsesja

"Stój, opanuj się, zatrzymaj, póki nie wiesz, na czym świat stoi" - powtarzasz mi to od paru dni, gdy widzisz mnie w takim stanie. A ja uparcie szukam czegoś, w czym mogę się odnaleźć; czegoś, co pomoże mi zrozumieć moje położenie.

- Ile wymiarów może mieć obsesja? - pytam go nagle, uważnie nasłuchując głosu.
- Dwa co najmniej - przemawia do mnie.
- Proszę, powiedz mi.
- Obsesja, którą inni po tobie widzą. Druga jest ukryta. Nikt by się nawet po tobie nie spodziewał, że możesz.
- Jest lepsza?
- Jeśli wolisz klasyfikować... - Spuszcza wzrok i splata palce, po czym wygina je lekko. Chyba mi nie dowierza.
- Nie, klasyfikacja jest bez sensu. Chociaż czasem wychodzi zupełnie naturalnie.
- Nie mów, że obsesja cię trzyma przy życiu. Zawsze da się żyć bez tego i nawet nie zauważać. Nie będzie ci niczego brakowało.
- To... nie, słuchaj. Miałbym nie mieć pojęcia? Nie poznać nigdy i żyć, ciesząc się tym, czym cieszą się miliony innych ludzi?
- Tak to dla ciebie zabrzmiało? - pyta zdziwiony.
- Trochę... - niechętnie przyznaję. Coś z zewnątrz próbuje mnie wytrącić z równowagi, jednak pozostaję w skupieniu i wciąż słyszę jego głos.
- To nie to miałem na myśli.
- Już wiem. Tyle, że ja nie potrafię. Powiedz mi, jak ty...
- Nie - odpowiada szybko, nie dając mi dokończyć. Nie słyszę ani zniecierpliwienia, ani zdenerwowania w jego głosie. Mówi tak spokojnie, a ja wsłuchuję się w każdą głoskę, każdą pojedynczą literę, którą wypowiada i składa z tego wyrazy.
- Tooru, proszę.
- Nic ci to nie da.
- Nie to chciałem usłyszeć - mówię cicho. Gdybym mógł, obraziłbym się i zamknął, uciekł przed tym. Prawda jest taka, że na niego nie obrażę się nigdy, nie ucieknę przed niczym, bo nie wiem jak. Muszę kiedyś nauczyć się czekać. Bądź akceptować. Zacznę od dziś. Jak nie wyjdzie, to od jutra. Kiedyś zacznę.
- Kiedyś mi podziękujesz.
- Dziękuję ci cały czas.
- Inaczej. Kiedyś podziękujesz sobie.
- Nie rozumiem...
- Bo to nie pora, byś rozumiał. Nie tak łatwo zdjąć ci te kolorowe okulary.
- Są szare - poprawiam go.
- Niech będzie. Wiedz tylko, że nie mogę ci nic poradzić. Pozwól, niech się rzeczy dzieją same. Potem mi opowiesz, co zyskałeś.
- Poczekaj, ja chcę wiedzieć już teraz! Tooru!
Tooru rozpływa się w powietrzu. Jego głos jeszcze tylko przez chwilę dźwięczy w mojej głowie, by zaraz ucichnąć. Znów wypełnia mnie pustka.
Wyciągam więc kartkę i piszę:

Kiedy władze pospolitości
Nie pozwalają mi iść
Bo chcą, bym był jednym z nich
Kiedy zdaje się, że nic już nie może być
Równie oryginalne, osobliwe
Ja chcę się zatrzymać i spojrzeć na niego
Nigdy nie dowiem się, co by zrobił
Na moim niewygodnym miejscu
To tam jest, tam, a ja nawet nie wiem
Jak różnorodne są jego doświadczenia
Chcę tylko zająć się czymś
By kiedyś móc zatracić się w jednej chwili
Tak, jak on to potrafi
I robić już tak
Ot, z przyzwyczajenia
Odrzucić pospolitość
I nie wracać do niej nigdy.